12 stycznia 2013

Cztery

 
             06:19    22 listopad 2012 rok

       
Obudziłam się z krzykiem na całe szczęście dzisiaj poniedziałek- mama w pracy tata też Eli jeszcze śpi ale za chwilkę trzeba ją będzie budzić do szkoły ja już mam wolne, swoje odsiedziałam w tym ponurym budynku z urządzeniem czerwonym i głośnym jak szatan- tak w tym momencie chodzi mi o dzwonek . To już dzisiaj. Dzisiaj jadę do Londynu! Zdążę.Wzięłam te ubrania na podróż a następnie skierowałam w stronę łazienki. Cóż tam znowu doznałam szoku, kolejny raz podpuchnięte oczy. Ogarnęłam jakoś moje włosy, już sięgające 9 cm poniżej łopatek- sukces. Rozebrałam się z mojej piżamy i weszłam pod prysznic odruchowo włączyłam zimną wodę, jak dobrze. Wyszłam i owinęłam się ręcznikiem, znowu to wielkie lustro, czasami mnie już denerwowało, codziennie patrzeć na tę brzydką istotę- koszmar. No ale cóż, sięgnęłam po ubrania i założyłam kolejno: stanik, majtki, skarpetki w wąsy, spodnie i bluzkę. Dochodziło już do godziny 07:00 wiec szybko się umalowałam i pomalowałam paznokcie. W takim wydaniu poszłam do pokoju Eli. Wrzasnęłam:
- Eli wstawaj! Wstawaj do cholery, spóźnię się przez Ciebie na samolot! - wrzeszczałam - Wstawaj! 
- Już, już - i wstała o dziwo miała już przygotowane ubrania na dzisiaj. Weszłam ten ostatni raz do mojego pokoju i wzięłam walizki, kiedy znosiłam ja na duł poczułam słodki zapach taki jak w dzieciństwie czułam gdy babcia piekła jakieś ciasto... Łza mi sie w oku zakręciła, położyłam bagaże koło drzwi a następnie poszłam do kuchni. Już wiem skąd ten zapach na blacie kuchennym stała foremka z jabłecznikiem (moje ulubione) jeszcze ciepłym, wzięłam sobie talerzyk i usiadłam przy stole. Przez chwilę czułam się tak jakby moja babcia nigdy nie umarła. Tą cudowną chwilę musiało mi oczywiście coś przerwać a mianowicie- moja siostra.Gdy weszła do kuchni spojrzała się na mnie i powiedziała:
- Ej, jedziemy! - krzyknęła i poszła do przedpokoju w celu ubrania się.
- Już idę- była 07:20 do szkoły mam jakieś 10 min to już 07:30... do lotniska 20 min czyli na miejscu czyli na nim będę o 07:50 spokojnie jeszcze czasu będzie to dobrze bo muszę zadzwonić jeszcze do rodziców, przyjaciół. Tak i jeszcze coś zjeść ehh... 


                                                                         08:40

           No nareszcie za chwilę wejdę do samolotu i moje życie obróci się 180* tak boję się latać i to bardzo! 
W samolocie stewardessa pokazała gdzie mam sie usiąść i co zrobić w razie jakich kolwiek problemach. Gdy ta milutka kobieta o ciemnych długich włosach i zielonych oczach, że za 2 godziny już tam będziemy zrobiło mi się nie dobrze i przypomniałam sobie przed wczorajszy sen. Podobnie jak w nim usnęłam z biegiem czasu. Obudziła mnie moja sąsiadka obok i powiedziała, że już jesteśmy. Podziękowałam jej i sama skierowałam się po moje bagaże. Znalazłam je i teraz tylko się modliłam by ktoś po mnie przyjechał... Przed lotniskiem było pełno taksówek ludzi i zwierząt. Uff na szczęście przyjechali po mnie: Niall, Harry i Louis chyba tak się nazywali bo znam ich tylko i wyłącznie z opowiadań mojej chorej na ich punkcie siostry. Harry z wyglądu ładny piękne zielone tęczówki, Louis no cóż mniej ładny od Harrego ale ma zabójczy uśmiech i Niall blondynek z tego co wiem to farbowany. Jego niebieskie oczy przyprawiają o przyśpieszenie tętna, również jak i uśmiech. 
- Cześć - odezwał się Louis - mam na imie Louis ale mów na mnie po prostu Lou. - uśmiechną się.
- Hej a ja Sarah miło mi a wy to zapewne Harry i - zawiesiłam głos bo zauważyłam, że Niall wcale na mnie nie kieruje wzroku tylko na inną dziewczynę stojącą nieopodal- Niall - dokończyłam.
- A tak - zaczerwienił sie - miło mi - uśmiechną się uroczo do mnie i przytulił -  Samanta! Chodź! - zawołał do jakiejś dziewczyny... PIĘKNEJ DZIEWCZYNY ja się przy niej umywałam. Jak podejrzewam Samanta to ta z pocieniowanymi włosami na kolor brązowy ... Samanta była jak na tę porę roku ubrana bardzo cienko, ale już wiem dlaczego bo,  stała koło samochodu i pewnie tam zostawiła kurtke... - to jest Samanta a to Sarah - przedstawił mnie z nią i podaliśmy sobie dłonie. No cóż Horan jest już zajęty. Zrobiło mi się smutno. Poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu...

3 komentarze:

saxax pisze...

Super.< 33.
Kochamm. : **

OverAgain016 pisze...

Troche krótkie ale i tak miło się czyta :)

Zapraszam do mnie :)
http://that-boy-is-driving-me-insane.blogspot.com/

+ prosze skomentuj jesli przeczytasz :)

Unknown pisze...

Niestety muszę się z tym zgodzić :/ Ale następne będą dłuższe obiecuję i przeczytam Twój :) / Olaa :*