*Dokończenie dnia.*
[...]
Nagle usłyszałam donośny dźwięk naciskanego spustu. Ci faceci co nas trzymali mieli jeszcze jedne pistolety i z nich zaczęli strzelać w policjantów. Próbowałam dosięgnąć Sam lecz nie udało mi się. Kostka paliła bardzo. Ten co mnie trzymał szedł tyłem mając ciągle uniesiony pistolet w górze. Długo tak szliśmy aż wreszcie zorientowałam się, że przy mnie nie ma Sam. Szukałam jej nerwowo wzrokiem lecz nigdzie moje oczy nie mogły jej znaleźć. Gdy byliśmy już może ze 100 m od mundurowych wziął mnie na ręce i zaczęliśmy biec. Dotarliśmy do wielkiego czarnego samochodu terenowego "Jeep" i zaczęłam płakać i łkać by mnie zostawił. Ten jednak się nie przejął i posadził moje ciało na przednim fotelu a sam usiadł za kierownicą, odjechaliśmy z piskiem. Jadąc koło domu zauważyłam, że jacyś goście niosą zwłoki tej dziewczynki co mi "pomogła", zrobiło mi się bardzo smutno i zimno.
- Stój - nakazałam tamtemu. - Stój jestem chora! Zwymiotuje Ci na chodniki! - od razu się zatrzymał przeklną pod nosem i pomógł skierować mi się do pobliskiego Toi Toi'a. Jak mówiłam- zwymiotowałam. Wyniki od lekarza. Nikt pewnie ich nie odebrał. Telefon, gdzie on jest?! Zaczęłam szperać po kieszeniach. Nigdzie go nie było, zgubiłam go. Moja ostatnia nadzieja. Zagubiona.
- Te laska wyłazisz już?! - wrzasnął mój porywacz po drugiej stronie.
- Zaraz. - powiedziałam obojętnie. Wyprostowałam się poprawiłam włosy i wyszłam na świeże powietrze.
- Jedziemy do miasta. - powiedział szorstko lecz i miło.
- Hę? - zdziwiłam się - chcesz żeby ludzie tak mnie zobaczyli?! No chyba Cie pogięło to chyba oczywiste, że zaraz się skapnął, że coś jest nie tak! Przecież dziewczyna umorusana z krwią na twarzy (krew jest Sam, roztrysła przy postrzeleniu) mająca przestrzeloną kostkę i podarte ubrania - mówiłam tak szybko, że musiałam złapać oddech - to jest normalne z Twoim zdaniem?! - krzyknęłam a tamten się zmieszał.
- No przecież, że nie - powiedział rozglądając się - wsiadaj znam miejsce gdzie wszystko załatwimy za pierwszym razem. Jak kazał tak zrobiłam. Ciągle płacząc z bólu myślałam nad planem.
*30 min jechania*
Wreszcie podjechaliśmy pod jakąś willę z wybitymi oknami i otwartymi drzwiami na oścież. Podjechaliśmy bliżej i kazał mi wyjść. W ciszy kulałam za nim aż do przestronnej zdemolowanej sypialni z 4 parami drzwi.
- Tam jest garderoba - powiedział siadając na wielkie łóżko.
- A kostka? - załkałam.
- Poczekaj, idź się ubrać idę czegoś poszukać. - powiedział przewracając oczami.
- Dziękuję - odpowiedziałam cicho.
- Dziękujesz? - zdziwił się stojąc w drzwiach.
- Tak, pomimo tego, że mnie porwałeś i prawdopodobnie postrzeliłeś - wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze ze świstem - dziękuję Ci za to, że próbujesz mi pomóc z tą nogą. - dokończyłam.
- Ja - zamyślił się - proszę - i już go nie było w drzwiach.
Podeszłam do 1 drzwi- łazienka, 2- męska garderoba, 3- nie chciały się otworzyć aż wreszcie 4 okazała się tą poszukiwaną. Wchodząc zatopiłam się we futrach i różnego rodzaju innych rzeczach. Szłam jeszcze chwilę aż doszłam do końca gdzie się okazało były jakieś normalne ubrania. Wybrałam normalny komplet lecz zamiast wysokich zimowych ciepłych szpilek na 20 cm obcasie wybrałam białe Conversy. Tak wolę marznąć niż się zabić na tych szpilach. Chociaż jest jeden problem, a mianowicie taki, że i tak przyda mi się jeden trampek. Wzięłam również ciepłą kurtkę która mi to chyba zrekompensuje i jedną ciepłą kolorową skarpetę na tę nogę gdzie nie będę mieć buta. Pożyczyłam też torbę na ramię. Chwila przeciskania się przez futra i znów widziałam zdemolowaną sypialnię. Podreptałam do łazienki a w między czasie ten wielki koleś przyszedł i gestem ręki pokazał bym do niego podeszła. Jak chciał tak zrobiłam. Ściągnęłam spodnie żeby miał lepszy zasięg by oczyścić ranę wodą utlenioną, tamten gwałtownie poczerwieniał zresztą jak i ja.
- Ała - syknęłam gdy lał tą oczyszczoną wodą czerniejącą już dziurkę u mojej lewej nogi. jeszcze tylko wytarł - jak zauważyłam - delikatnie ranę gazą i zawinął w bandaż.
- Ale Ty nie wyciągasz tej kulki? - zdziwiłam się.
- Już ją wyjąłem wyjąłem - powiedział z triumfem przewracając czarną małą kuleczką w ręce.
- Jeszcze raz Ci dziękuję a teraz pozwól, że pójdę do łazienki i się ubiorę i umyję. - uśmiechnęłam się blado.
- Ale ja myślałem, że ty - zamyślił się - dobrze idź poczekam.
W łazience było cieplej niż w pokoju. Zaczęłam zdesperowana szukać jakiegoś telefonu czy broni. Znalazłam niestety rozładowany sprzęt telefoniczny ale i ostry nóż. Po ubraniu się i stwierdzeniu, że ciuchy są dla mnie o jeden rozmiar za duże schowałam nóż w sekretnej kieszonce w kurtce. Spojrzałam w lustro wyglądałam koszmarnie. Włosy lepiące się od brudu i krwi, policzki całe czarne od tuszu a oczy spuchnięte do rozmiarów przekraczających normę.
- Już?! - krzyknął facet.
- Musze włosy umyć! - odkrzyknęłam na co tylko usłyszałam potok przekleństw. Umyłam i wysuszyłam już długie kręcone włosy zmyłam zeschnięty tusz z moich polików i umalowałam się na nowo. Na sam koniec ubrałam na jedną nogę Conversa a na drugą jak się spodziewałam dwie grube skarpety. Wyszłam z łazienki trzymając kurtkę w której była moja jedyna szansa.
- Zostajemy tu na noc - i w tym właśnie momencie serce na chwilę przestało mi bić. Wolałam siedzieć w ciemnej piwnicy związana niż spać pod jednym dachem z tym nieobliczalnym człowiekiem.
- Jest tu jeszcze jakiś pokój? - zapytałam pośpiesznie.
- Poczekaj - odebrał telefon - tak, dobrze. - i schował urządzenie do kieszeni. - weszło kilka innych facetów.
- Rozbieraj się - powiedział jeden.
- Ale po co?! - krzyknęłam a w moich oczach zebrały się już słone łzy.
- Ponoć masz jakiś nadajnik - powiedział spokojniej - musisz ściągnąć tylko majtki i stanik nic więcej - uśmiechną sie porozumiewawczo.
- NIE! - wrzasną ten co był ze mną od początku. Był najmniejszy z nich wszystkich. - Mam ja dowieść do szefa jeszcze dzisiaj dzwonił do mnie! - krzyknął.
- Zaraz zobaczymy czy to prawda - powiedział inny. Wyciągnął telefon, najwyraźniej szukał numeru. - Halo? Czy to prawda, że - no i tam mówił potem odpowiadał seriami " Ehe, aha, oczywiście, tak, dobrze". I po zakończonej rozmowie powiedział na ucho coś innemu.
- Dobra tym razem Ci sie upiekło. Wyjdźcie. - powiedział a raczej nakazał inny "goryl".
- Chodź - powiedział ten co mnie tu przywiózł. Przy przeciskaniu sie pare razy ktoś złapał mnie za tyłek na co zaczęły mi lecieć łzy z oczu. - nie płacz chodź. - nakazał.
* Perspektywa Perrie*
Jechałyśmy odebrać wyniki Sa. Jestem ciekawa co jej jest. Oprócz mnie i Karen wie o nich sama jedyna Sa. To przykre, że tak postąpiła lecz na jej miejscu zrobiłabym identycznie. Pan doktor przekazał nam bardzo złą wiadomość a mianowicie, Sa ma tasiemca złośliwego*. To znaczy, że wymiotuje nawet jeśli nic nie zje. Załamanie. Przecież ona umrze, jeśli czegoś nie zje to coś zje jej narządy wewnętrzne! Boże, dlaczego ona?! Jadąc do domu nie rozmawiałyśmy a gdy już podjechałyśmy pod garaż poszłam od razu do swojego samochodu (bo przyjechałam tutaj swoim lecz do lekarza jechałyśmy Karen) i skierowałam się do naszego mieszkania w centrum Londynu. Droga zajęła mi ok 20 min. Tak nie było korków. Gdy weszłam do domu zastałam Zayna stojącego przy oknie:
- Nadal jej nie znaleźli. - powiedział spokojnym lecz załamującym się głosem.
- Zayn kochanie - podeszłam do niego - wszystko będzie dobrze - przytuliłam go do siebie.
- Sam jest już w szpitalu lecz Sa nie mogą zaleźć. Jeśli nie znajdą jej do jutra to już jej nigdy nie znajdą. - powiedział smutno.
- No właśnie, jeszcze jeden dzień - powiedziałam z nadzieją. Podeszłam do wieży stereo i włożyłam płytę trafiło na piosenkę Christiny Perri - A Thousand Years zaczęłam śpiewać:
Heart beats fast - Serce bije szybko
Colors and promises- Kolory i obietnice
How to be brave - Jak być dzielnym?
How can I love you when I'm afraid to fall - Jak mogę kochać kiedy boję się upadku
But watching you stand alone - Ale patrząc na ciebie stojącego samotnie
Suddenly goes away somehow - nagle jakoś znika. [...]
Po tej piosence każde z nas poszło do łazienek a potem spać czekając na nadchodzący pechowy dzień.
------------------------------------------------------------
Siem siem xD
Jak tam się podoba? Bo wiecie mi się wydaje, że nudny jak flaki z olejem. A wy jak sądzicie? ;)
* Tasiemiec złośliwy- nie wiem dokładnie czy coś takiego istnieje lecz przyznaję się, sama wymyśliłam objawy. :)
+ Możecie zadawać mi pytania na Ask'u http://ask.fm/czerepina :) / Olaa :*