Niall.
Kiedy wyszedłem z samolotu zauważyłem stojącą w budynku moją całą rodzinę. Zabrałem swoje walizki i w asyście ochroniarza skierowałem się do samochodu. Oczywiście nie obeszło się bez paru zdjęć i autografów, na co nie miałem najmniejszej ochoty. Jadąc niebieskim garbusem mojej matki wyglądałem za okno a czasem tylko odpowiadałem na pytania rodzicielki. Pod domem przywitałem się z Greg'iem i poszedłem do swojego pokoju. Tam ułożyłem wygodnie na łóżku i zasnąłem.
Sa.
Jeszcze chwilę a zwariuję.
Maciek już się ockną. Pogadaliśmy i wytłumaczył mi o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego on jest w to zamieszany? To proste. Wspaniałomyślny Quinn skontaktował się z nim narażając go na niebezpieczeństwo tylko dlatego by położył mi tą durną kartkę na moim łóżku! Czy to jest normalne? Nie, raczej nie. Teraz się kąpie a ja zakładam sobie nowego Twittera. Starego mi usuną wmawiając mi, że to "dla mojego bezpieczeństwa". Głupie pieprzenie. A więc jak mówiłam. Po założeniu nic nie robiłam na nim tylko w błyskawicznym tempie wpisałam nazwę Niall'a. Moje oczy rozszerzyły się do niemożliwych rozmiarów tak, że jak by to niektórzy ujęli "wypadły by z orbit". Przeglądałam wyszukanych użytkowników lecz nigdzie nie było konta Niall'a. Nigdzie! Zestresowana i zdenerwowana wpisałam trzęsącymi się palcami kolejno: Zayna, Lou, Harrego a nawet Liama! Nikogo! Nikogo nie było! Oczy mi się zeszkliły, ale moment, przecież Facebook. Szybko przełączyłam karty lecz i tutaj już nie posiadałam konta. Wróciłam na Twittera. Wylogowałam się i znów spróbowałam zalogować. Usunięto. Położyłam laptopa Maćka kawałek odemnie i podkurczyłam nogi do klatki piersiowej. Zaczęłam płakać. Jak kiedyś gdy spadłam z roweru i złamałam sobie nogę. Właśnie tak płakałam tylko jeszcze mocniej. Czułam jakby moje serce pękało na kilkaset małych części jak wtedy moja kość. Gdy do pokoju wszedł Maciek przytulił mnie. Tak po prostu przytulił. Nic nie mówiliśmy przez dobre kilkanaście minut.
- Mała - odezwał się gdy już po łzach prawie nie było śladu. - Dam Ci jakąś koszulkę i idź się umyć może co?
- Yhym - skinęłam głową. Ten dał mi swoją ulubioną bluzkę.
- Na pewno chcesz dać mi tą? - zdziwiłam się.
- Oczywiście, ulubiona bluzka dla ulubionej dziewczyny - uśmiechną się i pocałował mnie w czoło.
- Nie słodź mi tu teraz - powiedziałam przyciszonym głosem.
- Nie słodzę, prawdę mówię. - usłyszałam jak się zaśmiał cicho gdy byłam już prawie w łazience.
Spojrzałam się w lustro i jak zwykle przestraszyłam. Tusz rozmazany, oczy podpuchnięte, włosy w nieładzie. W sumie jakby spojrzeć we wstecz, to przy tamtych widokach to to jest normą. Zmyłam szybko czarne "coś" z mojej twarzy i weszłam pod prysznic. Puściłam zimną wodę i szybko umyłam włosy pięknie pachnącym szamponem mojego przyjaciela. Gdy już skończyłam, wytarłam się w ręcznik i poczułam jakby mi żołądek podchodził do gardła. Zwymiotowałam. Tylko, że... ja przecież nie miałam czym. Nic już od dłuższego czasu nie jadłam. No cóż jutro znów pójdę do lekarza i zrobię badania. Ubrałam granatowy T-shirt z napisem " Keep Calm and Jedz Ciastka" i przeglądnęłam się ostatni tego wieczoru w lustrze. Wyszłam i szybko wskoczyłam pod kołdrę ponieważ było mi strasznie zimno.
- Marzniesz - zauważył Maciej.
- T-tak ja-jakby - wyjąkałam.
- Poczekaj pójdę po termometr, nie wyglądasz za dobrze. - jak powiedział tak zrobił a już po chwili był z małym, podłużnym, białym urządzeniem. Włożyłam go sobie pod pachę i czekałam na oznajmujące, że już wykonało swoje powołanie, "bip". Doczekałam się. Wyciągnęłam i podałam chłopakowi.
- Wow - jękną - masz 40 stopni! Poczekaj pójdę po mamę. - wybiegł z pokoju.
- Boże, kochana - przybiegła, jak było można było zauważyć, zaspana mama Maćka. - pokaż no mi tutaj - wyrwała chłopakowi termometr i włożyła mi go dokładnie pod pachę, "Bip". - Idź po ojca - nakazała a tamten pobiegł. - Za chwilę będzie lepiej nie martw się. - powiedziała z widocznym wymuszonym uśmiechem.
- Co się stało? - odezwał się niski głos. - O Sa, co jej jest? - zapytał niespokojnej kobiety.
- Nie wiem, dzwoń po lekarza - powiedziała.
- Ja - wychrypiałam - Ja miałam robione badania w Londynie.
- I co na nich wyszło? - dopytywała się.
- Nie wiem, nie zdążyłam ich odebrać. Zimno mi - trzęsłam sie tak bardzo z zimna, straszne.
- Już jedzie - powiedział wąsaty tata Maćka.
- Chodźmy na dół na niego poczekać. - powiedziała kobieta i wyszli tylko chłopak został. Położył się koło mnie i przytulił bardzo mocno.
- Maciek - powiedziałam - źle się czuję. Zwymiotuję. - pisnęłam a ten szybko wstał i wybiegł już po raz kolejny tym razem po miskę dla mnie. Gdy tylko przyniósł ją zwymiotowałam zapełniając jej dno.
- Nie dobrze. - powiedział.
- Maciek, ja przepraszam, że musisz na to patrzeć - powiedziałam lekko chrypiąc.
- To nie jest Twoja wina - odpowiedział i uśmiechną się niemrawo.
Zasnęłam. Obudziły mnie jakieś głosy.
- Tak zwymiotowała - rozpoznałam ten głos.
- Masz to jeszcze czy wyrzuciłeś? - tego głosu już nie znałam. Chciałam, pragnęłam otworzyć oczy lecz nie mogłam. Były za ciężkie.
- Mam, niech pan zobaczy panie doktorze.
- Widzisz to? To jest tasiemiec. To znaczy jaja tasiemca. - znów ten wkurwiający głos.
- Boże. - wychrypiałam i straciłam przytomność.
---------------------------------------------------
Dzień dobry,
I jak? Dla mnie ok lecz nie miałam pojęcia jak zakończyć by było ciekawiej. :/ / Olaa :*
zapraszam;3 - One Direction? Tak poproszę ;_;
zapraszam do lajkowania;3 - 69 ? - Harry czuwa.
CZYTASZ? KOMENTUJ! :3
5 komentarzy:
świetny ;)
Boski!
Kiedy nn?
Mrrrr ! Cudoo ;*
<3
zajebisty czekam na nn <33
Prześlij komentarz